Grudniowy mróz skuł rzekę w pół,
Policzki obsypał szron.
Przez deptak wiatr przemycił szept,
Do miasta wrócił on.
Po latach trzech spędzonych tam,
Gdzie sędzia posłał go,
Na starej wieży znajomy dzwon
Uderzył w ciemny ton.
Skąd mogła wiedzieć, że właśnie dziś
Przyniesie bukiet w kolorze krwi.
Skąd mogła wiedzieć, że tyle lat
Na skórze miał jej smak.
Nie przewidziała, że właśnie dziś
Ich usta złączą się w kolor krwi.
Przez tyle lat na skórze miał jej smak.
Kochany poznaj ten pan
Pomagał mi, gdy byłeś tam.
Pod drzwiami nocą stał, jak stróż,
Gdy ja nie mogłam spać.
Lecz w ani jedno słowo jej
Nie wierzył po latach trzech
Spędzonych tam, gdzie każdy dzień
Wygląda, jak świata zmierzch.
Skąd mogła wiedzieć, że właśnie dziś
Przyniesie bukiet w kolorze krwi.
Skąd mogła wiedzieć, że tyle lat
Na skórze miał jej smak.
Nie przewidziała, że właśnie dziś
Ich usta złączą się w kolor krwi.
Przez tyle lat na skórze miał jej smak.
Nóż błysnął w bramie, jak w oku łza,
Z drzew ptaki zerwał krzyk.
Kolejny raz w grudniową noc
Ktoś z nurtem rzeki znikł.
W ciasnej ulicy ostatnią z ról
Portowa dziwka gra.
W stukot jej szpil, na strunach trzech
rodzi się melodia ta.
Skąd mogła wiedzieć, że właśnie dziś
Przyniesie bukiet w kolorze krwi.
Skąd mogła wiedzieć, że tyle lat
Na skórze miał jej smak.
Nie przewidziała, że właśnie dziś
Ich usta złączą się w kolor krwi.
Przez tyle lat na skórze miał jej smak.